Chrysler Crossfire- problem świateł
Dodano: 28 marca 2013 20:54
Na tym forum szeroko dyskutowany był już temat aut sprowadzonych ze Stanów. Chodzi mi głównie o temat Toyoty Avensis. Konsultowałem pomysł z kolegą i on również był bardzo sceptyczny, co do pomysłu zakupu samochodu z USA. Opowiadał historię swojego kolegi który zakupił Chrysler Crossfire. Na dzień doby diagnosta stwierdził, że nie dopuści tego pojazdy do ruchy. Z relacji kolegi wynika, że czepił się amerykańskich kloszy. Chodzi o to, że fura była sprowadzona legalnie ale bez europejskiej homologacji. Nie wiem jak zakończyła się ta sprawa ale temat nie daje mi spokoju. Gdyby ktoś miał jakieś bliższe informację to będę wdzięczny.
Dodano: 29 marca 2013 17:26
Nie wiem w czym dokładnie leży problem ale z tego co pamiętam to ten model samochodu ma "normalne" lampy. W starszych samochodach klosze są całe czerwone i to na bank zauważy diagnosta czy policja ale w przypadku Crossfire to chyba niemożliwe. Może coś nie hallo było z samymi światłami a nie z tym czy są dopuszczone do ruchu czy nie.
Dodano: 29 marca 2013 18:27
Nie, no żadnego problemu nie powinno być z dopuszczeniem do ruchu.U mnie w Sosnowcu w komisie kilka miesięcy temu gościu sprzedawał właśnie takie auto. Pamiętam dobrze, bo sam ogladałem i byłem pod niezłym wrażeniem. Samochód był już zarejestrowany, miał pełną dokumentację i gościu zapewniał, że wszytko gra i tylko jeździć. Na siłę mnie nawet ciągnął do warsztatu na przeglad bo mówił, że i tak nic nie znajdą na to auto. Samochód zniknął kilka tygodni później, kupił go jeden burżuj i teraz często go widzę na rynku jak szpanuje bryką :)
Zawsze przed zakupem możesz sprawdzic jak wygląda kwestia kloszy żeby nie kupować kota w worku :)
Dodano: 29 marca 2013 18:58
W tym chorym kraju fakt zarejestrowania o niczym nie przesądza. Przeglądy u nas to się podbija a nie robi i chyba każdy ma jakąś historię kiedy diagnosta wziął w łapę i przymkną oko. Nawet policja czasami olewa temat. Problemy zaczynają się jednak w przypadku kolizji lub nie daj boże wypadku. Ubezpieczyciel wtedy nie zostawi na człowieku suchej nitki. Znam absurd sądowy, kiedy brak ważnej gaśnicy był podstawą do tego, żeby gość do końca życia wypłacał poszkodowanemu rentę.
Dodano: 29 marca 2013 19:30
No nie ma co tak dramatyzować sc_are , może nie jest całkowicie różowo ale tez nie ma co popadać w skrajności. Są jeszcze ludzie w tym kraju dla których przepisy i bezpieczeństwo na drodze są najważniejsze co-ol . Najlepiej jest podjechać do niezależnej i profesjonalnej stacji i sprawdzić. :)
Dodano: 29 marca 2013 20:18
Ja nie dramatyzuję, stwierdzam jedynie, że takie niedopatrzenia często źle się kończą. Diagnosta coś pominie bo ma za dużo roboty, policjant bo mu za mało płacą a ubezpieczyciel może się przywalić bo ma w tym swój interes. Tak na marginesie. Żyjąc w kraju nad Wisłą mieszanie pojęć takich bezpieczeństwo i przepisy to domena polityków, a łamanie państwowych monopoli może wiele kosztować.
Dodano: 30 marca 2013 17:31
Bez przesady, aż w takim ciemnogrodzie nie żyjemy, sytuacje ze koleś podbija przegląd za flaszkę zdarzają się bardzo rzadko i całe szczęście. Za duża odpowiedzialność w razie wypadku, nie sądzę że cwel co takie cyrki odstawia ma uprawnienia do wykonywania przeglądów i podbijania dowodów rej. Czasy sie zmieniają i dzieki Bogu!
Dodano: 31 marca 2013 09:30
Kilka lat temu pojechałem na przegląd. Diagnosta oglądnął maszynę ze wszystkich stron. Zapytał mnie o osiągi, spalanie, prowadzenie, ogólnie luźna gadka o niczym. Stwierdził, że nie ma najmniejszych zastrzeżeń i podbił dowód. Na ta stację jeździłem przez następne lata. Jak byłem ostatnio (ten sam diagnosta) zapytał mnie: co to za dodatkowe światła ? tłumacze mu, że to światła pomocnicze i że włącza się je wyłącznie z krótkimi więc można je traktować jako przeciwmgłowe. Koleś do mnie: ściągaj je bo nie podbiję przeglądu. Mówię mu, że chyba na łeb upadł. Od kilku lat tak jeżdżę i nikomu nie przeszkadzały. Nawet on sam na pierwszym przeglądzie je klepnął bez zastrzeżeń, a jak nie wierzy to niech sobie ściągnie nagranie (na stacji są kamery). Koleś się zmieszał i podbił. Jak wyjeżdżałem to mnie zatrzymał i już poza stacją powiedział mi, że w razie czego to on nic o tych światłach nie wie i najlepiej by było gdybym je zdjął.
Dodano: 31 marca 2013 14:09
Zmień sobie stację diagnostyczną, bo z tego co piszesz to ja nie wiem czy gość ma nie równo pod sufitem czy jest jakis inny problem. Może liczył na łapówkę albo coś innego? Ze światłami może byc tylko taki problem, że nie wszyscy się na nich znaja i nie do końca wiedza czy są legalne czy nie. Czasem nawet sama policja zatrzymuje do kontroli i dopiero jak przedstawisz pełną dokumentację to cie puszczają. Wszystkie nowości wymagaja czasu i rodzą się w bólu, bo każdy je traktuje jako zło. Z drugiej strony to duzo jest też kombinatorstwa samych kierowców, jak się wychowało w komunie to kombinatorstwo ma się we krwi i Polakom to się wydaje że każdego mogą oszukać.
Dodano: 31 marca 2013 16:23
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że akurat ta stacja i ten diagnosta są najbardziej kompetentni. Ja nie podbijam przeglądów, ja je robię więc jak jadę to oczekuję sprawdzenia pojazdu od A do Z. Zupełnie luźno rozmawiałem z tym gościem przy okazji innego przeglądu i mówił, że mają wytyczne z góry których muszą się trzymać. Jak masz opony których bieżnik zbliża się do znacznika to nie dostaniesz wpisu, jak masz korozję na tłumiku to nie dostaniesz wpisu, jak masz małą ryskę lub ubytek na szybie nie dostaniesz wpisu itp. Chodzi o to, że jak policja łapie gościa np. miesiąc po przeglądzie a gość ma łyse opony to najczęstszym tłumaczeniem jest: diagnosta mówił, że jest ok. Jak się takich przypadków nagromadzi to potem oni mają nieprzyjemności.
Dodano: 31 marca 2013 19:17
Chyba do końca taka profesjonalna firma nie jest, skoro masz światła załozone legalnie i jest homologacja to czemu gościu nie zapytał o dokumenty tylko od razu ze nie podpisze? Jak wszystko jest legalne to nikt ci nie jest w stanie nic zrobic, owszem sprawdzic tak, ale nie oblac przegladu. Dla mnie coś tu śmierdzi i tyle.
Dodano: 1 kwietnia 2013 10:47
To nie jest takie proste jak się wydaje. Człowiek ma na utrzymaniu rodzinę więc się o pracę boi. Z jednej strony go cisną, żeby robił jak najwięcej przeglądów a z drugiej, żeby robił jak najmniej. To jest chory kraj i chore przepisy. Wystarczy jakiś niedorobiony krawężnik, który zaraz po skończeniu szkoły zachłysnął się władzą jaką daje blacha i Glock i facet może mieć bardzo poważne problemy. W takim przypadku zwolnienie z roboty jest najmniejsza karą. Na dobrą sprawę to za podbicie przeglądu w samochodzie nie spełniającym warunków technicznych można pójść siedzieć.
Pierwsza
Poprzednia
1
Następna
Ostatnia